Dzisiejszy wpis nie będzie zbyt edukacyjny. Myślę, że każdy znalazł się w takim momencie swojego życia, w którym chciał coś zmienić, bo nie czuł się dobrze we własnej skórze. Ci którzy zawsze się w niej znakomicie czuli żyją szczęśliwie bez tego. Bardzo lubię przebywać z optymistami i widzę, że tak na prawdę, wielu z nich jest bliżej prawdy niż ja, mimo że robią to nieświadomie. Myślę że w dużej mierze jest to wpływ wychowania. Nieszczęśliwi czują się bezpiecznie będąc nieszczęśliwymi, bo nigdy nie opuszczali tego "miejsca'. Tak samo Ci wychowani w szczęściu, tylko w drugą stronę.
Gdzieś w środku każdego z nas płonie pragnienie szczęśliwego życia. Uświadomiłem to sobie, gdy wziąłem do ręki stary zeszyt, w którym napisałem "coś" po rozstaniu z dziewczyną. Było to zanim zainteresowałem się rozwojem osobistym. A zainteresowałem się tym, właśnie z powodu zawodu miłosnego. Myślę, że nic nie dzieje się przypadkiem. Czytałem wiele poradników, w których było multum wskazówek jak odzyskać miłość swojej wybranki. Uważam, że w obliczu rozszarpanej psychiki i tak nie byłem w stanie nic zrobić. W dzisiejszych czasach na wszystkim można zarobić, na cudzej rozpaczy najbardziej. Nie uważam, że nic cennego z tychże poradnikach nie wyczytałem, ale gdyby napisać w nich jedynie - "nie kontaktuj się z nią, nie myśl co dalej" to raczej nie przyciągnąłby rzeszy kupców. Jednak w obliczu załamania próbowałem się zmienić.. dla niej. Czytałem wiele o rozwoju osobistym, chciałem odzyskać atrakcyjność jako facet - wszystko było owiane intencją. No właśnie... intencją. Kazano mi podrywać inne dziewczyny, żebym wiedział jak rozpalić byłą na nowo. Podejrzewam, że dzięki temu zrozumiałem, jak bardzo moje życie jest splamione lękami. Ile życia przeleciało mi przed oczami, tylko dlatego, że nie umiałem trwać w umysłowym "nie wiem". Nagle uświadomiłem sobie, że całe życie miałem jakieś intencje, pożądanie i czułem ciągle wisząca na sobie presję. Chciałem tylko zwyciężać. Myśl o porażce była dla mnie przerażająca... A spławianie ze strony dziewczyn bolesne.
Odbiegliśmy trochę od tematu :) Poniżej to co napisałem pod wpływem silnych emocji po rozstaniu. W rozpaczy odkrywają się najszczersze pragnienia, przeplatane rożnymi wyrzutami, pożądaniami i desperacją. Wszystko przepisuję w oryginale.
"Ostatni dzień w tym świecie. W świecie niepowodzeń, w świecie bólu, w świecie upokorzeń. Nie wiem co dalej, ale czy to ma znaczenie? Zawsze niszczyły mnie reakcje na niepewność. To ona wyjadała mi wnętrzności. Czemu tyle czasu nie umiałem powiedzieć sobie "co ma być to będzie"? Osiągnąłem zbyt mało, żeby bać się to stracić. Z resztą, tak na prawdę nic nie osiągnąłem i nie stoję na żadnym gruncie. Wszystko jest pustką, a ja sam jestem jeszcze bardziej pusty od niej. Liczyło się wszystko wokół tylko nie ja sam. Chciałbym nauczyć się patrzeć na siebie, nie myśląc o niczym innym choć przez chwilę."
To ciekawe, bo widzę, że już przeszedłem sporą drogę od tamtego momentu :) Myślę, że jeszcze dużo przede mną. Ciekawy jestem gdzie będę za kilka lat. Dzisiaj odpowiadam - nie wiem.