wtorek, 2 kwietnia 2013

Chwila refleksji...

Zakładając tego bloga zastanawiałem się czy mam wystarczająco dużo doświadczenia, aby mówić o rozwoju osobistym. Może trzeba zarabiać miliony, może trzeba stać na szczycie sławy i mieć w okół siebie samych przyjaciół, którzy na każde pstryknięcie biegną do ciebie z gazetą w pysku, aby móc pozwolić sobie na tłumaczenie komuś jak ma żyć?

Zaskakujące jest to jak łatwo zapominamy. Pracowałem kiedyś pare dni w call center (wciskanie komuś umów, długo nie pociągnąłem). Pamiętam jak podczas szkolenia pani Grażynka opowiedziała nam ciekawą rzecz, która wywołała we mnie refleksję. Mianowicie konsultanci często podwyższają ton, wprowadzają do swojej barwy głosu nerwy. Nie ma co dziwić skoro dziesięciotysięczny raz tłumaczą nieogarniętemu klientowi to samo? Uświadomiłem sobie wtedy jak wiele zależy od naszego stanu umysłu, naszej obecnej pozycji, naszej wiedzy - generalnie wszystkiego co siedzi w nas. Klient słyszał to po raz pierwszy, więc czemu słyszy zdenerwowany głos?
Osobiście nie potrafię pojąć jak to jest nie umieć salta. Nie nie kochani, nie schlebiam sobie. Otóż kiedyś z całej siły wyrzucałem się w górę, robiłem przepotężny obrót rękoma, z całej siły uderzałem kolanami w klatkę piersiową... Czułem - to jest to !!! I co? Znowu lądowałem na głowie... Już tego nie ma. Mogę leciutko się wybić, machnąć, pyk i salto zrobione na nogi. Banalne prawda? No nie bardzo. Po prostu nie mogę wytłumaczyć tego z pozycji osoby, która zrobić salta nie potrafi. Mogę napisać książkę na temat techniki, ale czy to w jakiś magiczny sposób sprawi, że za dwa nasz początkujący akrobata będzie mistrzem olimpijskim? Dziecku nie wytłumaczysz jak chodzić, możesz jedynie pomóc mu odnaleźć to w sobie.

Myślę, że mocniej bije pasja z dwóch osób, które razem interesują się powiedzmy rowerami i wymieniają między sobą doświadczenia z trikami, nowinkami technicznymi i razem naprawiają zepsute hamulce, niż gdy jakiś mistrz bmxów (nie wiem jak się nazywają ludzie, którzy to robią, nie bijcie) wykłada wszystko jak na tacy. Każdy człowiek jest inny, dlatego narzucanie swojego myślenia sprawia, że ktoś nie będzie się czuł spójny ze sobą gdy je przyjmie. Sądzę, że więcej radości artyście dostarcza zaśpiewanie swojego utworu i otrzymanie dowodu uznania ze strony innych ludzi niż wykonanie świetnie technicznie kogoś piosenki i otrzymanie takiego samego zachwytu.

Na blogu będę zamieszczał różne doświadczenia związane z technikami rozwoju osobistego i opisywał jak na mnie działają. Jeśli strona się rozwinie mam nadzieję na wymianę wspólnych doświadczeń. Jutro napiszę trochę o programowaniu się na sukces.

Szczera chęć zmiany swojego życia, jest pierwszym krokiem do sukcesu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz